Przejdź do zawartości

Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kracja francuska. I wszędzie Kreole szczebioczący w patois, Murzyni, filles de couleur, dużo ludzi brutalnych, jeszcze więcej nieszczęśliwych, a najwięcej tych, którzy jako tako starają się zachować dostojeństwo zagrożone piciem, świerzbą i mezaliansami płciowymi.
Przypadek X dawał, o ile to było możliwe, pierwszeństwo drogom udeptanym, ale pomimo to miewał tygodnie i miesiące, w których musiał żyć zapewne pod słomianą strzechą, w szałasie zbudowanym na palach jak gołębnik, żeby się zabezpieczyć przed krabami i stonogami, na skraju lasu dziewiczego, trzaskającego w wichurze albo dymiącego w dusznej ulewie. Tu zasiadał na drewnianych schodkach, kazał sobie ze stóp wykluwać piaskowe pchły i baczył, aby znowu kilkaset akrów byłej przyrody zaczęło niebawem składać ofiary z płodów ziemnych bogini zwanej Prosperita. Niebawem spłynie błogosławieństwo na krainę, polegające na tym, że Murzyni będą musieli pracować daleko więcej niż dotychczas, ale pozostaną równie biedni jak dotąd. Za to w innej części świata przestanie się chłopom wypłacać ich krwawo zapracowane zarobki, a płody ich pól stracą wartość.
Taki jest bieg rzeczy i panu Kettelringowi wszystko jedno. Jak trzcina, to trzcina: niech trzaskają siekiery, brzęczą komary i stękają Murzyni! Ostatecznie wszystko to przecedzi się ładnie i wygładzi w terkocie maszyn do pisania. Nie, to nie maszyny do pisania, to żaby, to cykady, to ptak stuka dziobem w pień drzewa. Nie, to nie ptak i nie chrzęst łodyg, to raczej maszyny do pisania. Mr. Kettelring siedzi na ziemi i palcem wystukuje coś na zardzewiałej maszynie. Tylko handlowy list do Kubańczyka, nic nadto, ale ta przeklęta maszyna jest tak przeżarta wilgocią i rdzą, że... Kettelringowi ulżyło jakoś. Cóż robić? Listu tego już nie dopisze. Doskonale, więc wracam!


∗             ∗