Przejdź do zawartości

Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pami w odległości mniej więcej dwu werst majaczyła wspaniała wstęga Prutu.
Mgły skłębione unosiły się ponad zwierciadlaną tonią, a rodząca się jasność świtu w tęczowe je barwy zdobiła.
Step, jak li oko zasięgnąć zdoła, zasnuty był delikatną przędzą białej pajęczyny, na której rosa drobnemi, mikroskopijnemi perełkami skrysztaliła się — niezrównane to w piękności klejnoty przyrody.
Ryk bydła uciszał się z przeciągłym krzykiem żórawi, które, szykując się do dalszej na południe wędrówki, olbrzymiem stadem trzęsawiska obsiadły, a obadwa te odgłosy głuszyło chwilami radosne rżenie tekińskiego bieguna, wronego Dżiryta, Enemukowego wierzchowca, który ciekawie rozglądał się wokoło po stepie, i myśląc, że to może jego rodzinny, wesołym witał go głosem.
Stary vacâr powrócił tymczasem; po wyrazie jego wymownej twarzy poznałem, że miał coś na sercu, że pragnął o coś nas prosić, lecz nie miał odwagi.
Ośmieliłem go.
— Czy chcecie nam co powiedzieć, panie Janie? — zapytałem — mówcie śmiało, jeżeli można, to zrobimy, wywdzięczając się za przyjęcie i opowieść waszą; jesteśmy waszymi dłużnikami przecież.
— Mam ja prośbę do pana, ale nie wiem, jak to powiedzieć? — mówił zakłopotany — między panami zdawna już różnie tam bywało, ale już powiem. Widzi pan, jest tam dwóch ludzi katolików: Maks i Wicek, no i pan sam katolik, może, możebyśmy, panie, razem pacierz zmówili, tak dawno słów modlitwy nie słyszałem, a dziś toby tak było prawie jak w kościele.
— Z największą chęcią, mój Janie — odpowiedziałem pospiesznie, uradowany, że tym sposobem zrobię przyjemność starcowi; zresztą starowina jakby myśli moje odgadł był. To miejsce z tylu bojów sławne, poranek ten cudowny, bolesna opowieść starca wreszcie, do modlitwy mię usposabiały; czułem gorącą chęć westchnienia do Boga.