Przejdź do zawartości

Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtem nagle ujrzałem w kołowrocie wsi trzy długie błyszczące rury — armaty! — szepnąłem i mróz mnie przejął — koniec! jęknął ksiądz, jadący tuż przy mnie.
W tej chwili puszkarze przytknęli zapalone lonty, ujrzałem przed sobą blask i... skończyło się! — co dalej było, nie pamiętam, w oczach mi pociemniało, koń się zwalił podemną — skończyło się.
Starzec przerwał na chwilę opowiadanie, głowę żałośnie na piersi opuścił i zaledwo dosłyszalnym głosem powtarzał: Skończyło się! skończyło się!
Popatrzyłem w tej chwili na Enemuk-Hana, księżyc tak jasno świecił, że widziałem jakby w dzień każdy rys jego twarzy: siedział, wzniósłszy górną część ciała, naprzód zlekka pochylony, w małych, żywych oczach dziwne blaski migotały, jakiś ponury ogień płonął, a twarz cała przybrała wyraz zwierzęcej prawie zaciekłości; drżącą ręką ściskał konwulsyjnie głownię jatagana, który miał zawsze u boku.
— Taki sam koniec! taki sam! — szeptał bezwiednie prawie — i mnie, gdym dzieckiem na kolanach matki igrał, opowiadała mi ona, że dziad mój tak ginął — jazdę zgniótł, piechotę podruzgotał, aż w ogniu armatnim zginął, przeklęta, tchórzowska broń. Cóż dalej? starcze — ozwał się głośno — opowiadaj dalej! nie przerywam.
— Ha! cóż? — odparł starzec, budząc się z głębokiej zadumy — myśleli, żem zabity, tak jak i inni, zostawili mię na pobojowisku, żeby psy, wilki i wrony z nami się uporały.
Cały dzień musiałem martwy, bez życia przeleżeć; obudziło mię lizanie psa po twarzy. Otworzyłem oczy: dwa psy chłopskie, kudłate kundle stały nademną, skomląc żałośnie; gdym popatrzył na nie, uradowały się widocznie, bo przestawszy wyć, zaczęły biegać wkoło mnie, podskakując wesoło i kręcąc ogonami.
Próbuję podnieść się, idzie jakoś, usiadłem na ziemi, macam, członki całe, tylko dotknąwszy się lewego ramienia,