Przejdź do zawartości

Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bóg we wszystkiem błogosławił; nim rok od ślubu minął, powiła pani synka, którego na cześć pułkownika Stanisławem nazwano.
Lata płynęły szcześliwie. Mnie Bóg więcej dzieci nie dał, tylko Hania jedynaczka zdrowo rosła, dziewczyna nad wiek się rozwijała; w pałacu za to co rok to prorok... po Stasiu rok po roku porodziły się dwie panienki Jadwinia i Henrysia, i znowu...
Tymczasem na szerokim świecie źle się dziać poczynało.
Straszne nas wieści dochodziły, chłopstwo po całej imperyi buntować się zaczynało, nie stało żelaznej ręki cesarza Mikołaja, o zniesieniu pańszczyzny głośno mówiono.
Między nami oficyalistami zagotowało się na te wieści; zdawało się nam, że to będzie już koniec świata; jak tu będzie można gospodarować bez pańszczyznianej robocizny? kto pola obrobi?
Doszła do pana pułkownika wiadomość o naszem oburzeniu, zwołał nas wszystkich i powiedział, że to będzie sprawiedliwiej i lepiej i wygodniej nawet dla dworu, zapłacić robotnikowi co on sobie zarobi, niż być ciagle jego opiekunem, myśleć o nim jak o małoletnim, podatki za niego płacić, o chudobie pamiętać.
— Niech i oni bedą już ludźmi samoistnymi — mówił pułkownik — niech myślą o sobie.
Panu uwierzyliśmy wszyscy, tak nam jasno to wytłumaczył. Zresztą u nas ubytek pańszczyzny niczem strasznem nie groził, oddawna już ciągłej robocizny chłopskiej nie używaliśmy, chyba na dostawy zboża; w polu robiło się wszystko dworskim sprzężajem, tylko pieszego robotnika mieliśmy pańszczyznianego a i tego nie wystarczało, do buraków i w żniwa musieliśmy donajmywać.
Pan Karol i w tym czasie dużo jeździlł czasem całemi tygodniami w domu go nie było, a pani sama smutna siedziała, aż pułkownika to gniewało.