Przejdź do zawartości

Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bardziej bolesną doniosłość, niż niejedna wielka bitwa, przegrana przez armię wszechwładnego cara. W drugiej izbie, tuż obok mnie leżały martwe zwłoki człowieka, który duchem proroczym wzniósł się ponad otaczający go świat i w piersi swej stworzył ideał odrodzenia swej walącej się ojczyzny. I człowiek ten skonał samotny, zapomniany, a może nawet spotwarzany przez swoich, przez najbliższych, skonał, nie pozostawiwszy po sobie duchowego potomstwa. Oh! biedna ziemio, która kamienujesz swoich proroków!
Po wieczerzy poszliśmy wraz z księdzem Onufrym pomodlić się jeszcze koło katafalku.
Nieboszczyk leżał oświecony kilku woskowemi świecami. Na jego twarzy zapanował już spokój grobu; piękne jego rysy miały martwotę klasycznego posągu.
Proboszcz, nie mogąc wracać do domu wśród ciemnej nocy, położył się spać w moim pokoju. Ja spać nie mogłem i nie pamiętam, żeby mi coś w życiu tak dokuczyło, jak owo narzucone mi przymusowe towarzystwo górskiego parocha.
Przekonałem się później, że byłem niesprawiedliwy względem niego i dotychczas wstydzę się mego ówczesnego zachowania; zaniedbany ten bowiem napozór ksiądz, ów proboszcz zapadłej górskiej parafii, wyrzekł we dwa dni później przy pogrzebie księdza Jana takie słowa, że wzruszył mnie do łez, a nawet na wpół dzicy huculi głośno łkali, gdy zasypywano trumnę zmarłego.



Następnego dnia wraz z Mykołą i kilku hucułami wykopaliśmy, wykuliśmy raczej w skalistej glebie na sąsiedniem cmentarzysku grób dla księdza Jana. Tegoż samego dnia zamówiłem u sąsiedniego kamieniarza (samouczka) duży krzyż z szarego karpackiego piaskowca.
Na trzeci dzień skromną sosnową trumnę umieściliśmy na szerokich huculskich ręcznikach, zawieszonych pomiędzy