Przejdź do zawartości

Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stała wyprostowana, milcząca, tylko wśród cieniów nocy, oczy jej błyskały nienaturalnie.
— Mów Anno! — powtórzyłem żądanie.
— Janie! Janie! — zawołała wówczas głosem, w którym dźwięczała jakaś szalona namiętność. — Ja muszę wyjść za tego księcia. Muszę! muszę! rodzice sobie życzą. Zresztą on książę i milioner... Muszę! muszę!
Tu przerwała na chwilę, głosu jej zabrakło, starała się wziąć mą rękę, ale cofnąłem ją pospiesznie Słów jej słuchałem bez zdziwienia, zdawało mi się, że już je kiedyś słyszałem. Po chwilowem milczeniu wybuchnęła znowu jeszcze gwałtowniej:
— Będę księżną, ale ciebie, ciebie stracić nie mogę!... Kocham cię nad życie. Ty musisz być mój, mój nazawsze!
— Nie! — odparłem głucho, niby sam do siebie.
— Musisz! Będziesz moim wielbicielem, wielbicielem księżny Iwerskiej, najpiękniejszej kobiety w stolicy. Będziesz moim nadwornym poetą. Wszak one wszystkie, wszystkie kobiety światowe, wszystkie damy dworu mają kochanków. Będziesz! będziesz!
Tu uczułem, jak jej ramiona otoczyły mą szyję, a usta gorączkowo rozpalone całowały mą twarz, czoło, oczy. Wydało mi się w tej chwili, że upiór, że trup na pół przegniły chwycił mnie w swe objęcia; wstręt niedoświadczany nigdy przedtem i nigdy potem opanował całą mą istotę, szarpnąłem się, wyrwałem się z jej objęć i rzuciwszy jej w odpowiedzi tylko raz jeszcze lakoniczne: Nie! nie! — wyszedłem z zamkowego ogrodu.
Wzburzenie nerwów, drżenie serca ustało we mnie w całości; powróciłem odrazu do zupełnej równowagi zmysłów, do niczem nie zmąconej samowiedzy. I uczułem się równocześnie nieszczęśliwym, bezgranicznie nieszczęśliwym. Nie osobisty zawód mnie pognębił, nie rozczarowanie, nie ruina marzeń młodzieńczych. Nie! Przed mojemi oczyma odkryła się straszna, gnijąca rana, zatruwająca życie zdrowego napozór narodu, jątrząca soki żywotne całego społeczeństwa.