Przejdź do zawartości

Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Głowa opadła mu znowu na poduszki i z piersi wydobył się po raz pierwszy zgrzyt jakiś straszny, grobowy; dyszał ciężko i z widocznym nadludzkim wysiłkiem. Gdy przyszedł trochę do siebie, rzekł ledwie dosłyszalnym głosem:
— Bracie, podaj mi krzyż i zostaw mnie samego. Będę się modlił.
Znalazłem na stoliku mały srebrny krzyżyk, czarno emalią misternie ozdobiony, noszący na sobie niezaprzeczalne piętno kaukazkiego wyrobu, i milcząc, wsunąłem mu go w kostniejącą rękę, potem stosownie do jego woli wysunąłem się zcicha z pokoju.
Wyszedłem na świeże powietrze; słońce, jasno już teraz świecące, pociągało mnie tam. W głowie czułem zamęt jakiś, rodziła się w mym umyśle świadomość, że jestem obecny przy śmierci, nie jakiegoś pospolitego śmiertelnika, zwykłego zjadacza chleba powszedniego — ale człowieka, który byłby odegrał wielką rolę w historyi swego narodu, gdyby warunki dzisiejsze nie były mu stanęły na przeszkodzie i nie doprowadziły go do przedwczesnej śmierci hen daleko na obczyźnie w dzikich karpackich urwiskach.
Myślami temi zajęty szedłem wprost przed siebie, nie zwracając zupełnie uwagi na otaczające przedmioty; z zadumy tej wyrwał mnie głos Mykoły, który, wyrósłszy jak z pod ziemi, huknął mi w samo ucho: że jelenia wraz z leśnikiem wpakowali na najętego konia i Sawycz eskortuje go tu, a on przyszedł spytać: czy nie mam mu co do rozkazania?
Wyprawiłem go do sieni, żeby siedział podedrzwiami chorego księdza, i gdyby się tam co stało, dał mi znać natychmiast. Sam zaś poszedłem dalej, i usiadłszy na ławeczce wśród sadu, zacząłem z ciekawością oglądać otrzymany od chorego rękopis. Był to gruby zeszyt papieru, zapisany pewnym i bardzo czytelnym charakterem; podzielony był na rozdziały, a na końcu widniał podpis autora i data opiewająca, że był spisany w Rzymie cztery lata od dnia owego, w którym dostał się do moich rąk.