O króle! króle! zapłaczcie z boleści
I dajcie odpór barbarzyńskiéj tłuszczy!
To śliczne jest zapewne, aleć to przecie wymowa nie poezja.
Wszystkie także elegje Janickiego, w których maluje tęsknotę swoją do rodzinnéj ziemi, wymowne są uczuciem:
Jest... lecz daleko kraina wesoła,
Gdzie oko, serce zachwycić się może:
Jest lud poczciwy, co krąży dokoła, —
Miejsce sądowe i świątynie Boże.
Tu mnóstwo luda codziennie się mieści,
Idą pielgrzymi w rozmaitym celu:
Tu mętna Wisła wodami szeleści,
Tu sterczą góry i baszty Wawelu — i t. d.
Włochy nadzwyczaj się podobały naszemu poecie; w elegii do Stanisława ze Sprowy opisuje ziemię, w któréj ciągła wiosna, opisuję lud na téj ziemi, swobodny i szczęśliwy; wyrwało mu się z piersi raz nawet życzenie:
Bogdajby przyszło tu mi się urodzić!
ale zaraz dodaje:
Nie iżbym bolał, żem sarmackie dziecię;
Owszem ja rodem sarmackim się szczycę,
Świat ten szeroki i pięknie na świecie,
Lecz nie ma ziemi nad moją ziemicę.
Dziwię się Włochom, Polskę wielbię szczerze,
Tutaj podziwem, tam miłością stoję;
Do mojéj Polski prawnie przynależę, —
Tu mam gościnę, a tam bogi moje.
To wszystko świadczy, że Janicki miał serce do ziemi ojczystéj, ale to nie dowodziło jeszcze, że szedł za własném na tchnieniem.