Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przeszłość. Zapomniałem, gdzie jestem, zapomniałem, kim jestem... Zapomniałem o człowieku, który prowadził konia za uzdę, ani jednem słowem nie przerywając mojego milczenia.
Jak w śnie uczułem, że w pewnej chwili koń zatrzymał się i obcy głos odezwał się do mnie.
— Późno już, Effendi, noc nadchodzi. Koń jest głodny i ja także. Czy podwieźć was do domu?
Zrozumiałem, że trzeba już zejść z konia. Zsunąłem się oszołomiony, straciłem równowagę i ciężko opadłem na ziemię.
— Chcecie tutaj pozostać? — zapytał człowiek.
Zrobiłem potakujący znak głową i wyjąłem z kieszeni złotą monetę, którą mu wręczyłem. Wiedziałem, że trzeba płacić, ale nie znałem wartości pieniędzy.
— To wynosi trzy «czereki», niema ich pan przy sobie?
Chciałem mu dodać jeszcze dwa dukaty, ale on zawołał:
— Ależ, Effendi, mówiłem, że to za dużo, nie mam dosyć pieniędzy, ażeby wydać resztę.
— Więc zatrzymajcie je sobie — szepnąłem.
— Musiałbym tydzień pracować, ażeby tyle zarobić.
— Nic nie szkodzi, zatrzymajcie sobie...
— Ależ na Allaha — zawołał — gdybym to uczynił, ojciec Waszej Wysokości kazałby mi ściąć głowę!
Poczem wyjął z kieszeni garść miedziaków, oraz