Przejdź do zawartości

Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ujrzałem w tej strasznej chwili padającego brata i ojca, wyskakującego przez okno od strony portu. Zamknąłem oczy i otworzyłem je znowu: brat leżał na ziemi z rozstrzaskaną głową, a wujowie stali w oknie, przez które uciekł ojciec i strzelali.
Kyra stanęła na środku pokoju i zawołała:
— Chybiliście!... chybiliście, jedno tylko ucho stracił!
Bez słowa odpowiedzi, wujowie pagasili świece, młodszy wyszedł na dziedziniec, a starszy wepchnął nas do sąsiedniego pokoju, przygarnął do siebie i rzekł:
— Kyralino i Dragomirze, całuję was być może... po raz ostatni. Wasz ojciec jest trzecim człowiekiem, którego mój wystrzał nie położył trupem, a jeżeli mam wierzyć mojemu przeznaczeniu, zginę z ręki człowieka, do którego strzelałem i chybiłem podczas pełni księżyca... Możecie być pewni, że będę się starał z całych sił ratować moją skórę... ale któż zdoła odwrócić kartę Przeznaczenia... A teraz posłuchajcie: właściciel oberży, w której matka brała obiady, przyjdzie po was za chwilę. Będziecie mieli dwa pokoje i wszystkiego pod dostatkiem. Jutro zabierze się stąd wasze rzeczy. Nigdy wasza noga nie postanie w tym domu.
— Zabierzecie nas z sobą? — zapytała Kyra drżącym głosem.
— Nie, dzieci, nie mamy prawa. Jesteście wychowani w wielkich zbytkach — a nasze życie jest twarde.
— Ojciec nas zabije...
— Nie zabije. Musimy zrobić z nim koniec. Jest