Przejdź do zawartości

Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych momentach wyciskały jej łzy z oczu; ale reszta rodziny miała twarde serca. Niepodobna było wzruszyć tych ludzi. To mi się tak nie podobało, że zamierzałem już wycofać się z dalszych projektów małżeńskich. Uświadomiłem sobie w porę, że nie bywam w tym domu, ażeby ożenić się z całą rodziną. Panna mi się podobała i ją chciałem poślubić.
W dwa miesiące po tym obiedzie czułem się już zupełnie zadomowiony. Śliczna dziewczyna pociągała mnie nad wyraz. Przychodziłem co wieczór, ażeby spędzić z nią razem dwie do trzech godzin. Stosunek mój do niej ograniczał się wyłącznie na opowiadaniu różnych historji. Mówiłem, żartowałem, a czasem nuciłem smętne pieśni Wschodu. Ciotce i ojcu sprawiałem tem przyjemność, ale ona była wprost oczarowana!... Nie mogła się nasłuchać... pragnęła, bym śpiewał bez końca...
W tym czasie ojciec zabronił wpuszczać do sklepu hałaśliwych klientów i ruch w karczmie zamarł. Nad sklepem mieściła się izdebka z oszklonemi drzwiami, w której siedziała ciotka, dając baczenie na gości. Panna haftowała i robiła koronki, a ojciec, wyciągnięty na tapczanie, przysłuchiwał się moim opowieściom, drzemiąc i wzdychając naprzemian. A głupi był, jak baran.
Siedząc obok niego, opowiadałem mu wszystko, co uważałem za stosowne, ażeby go sobie zjednać. Z moim wrodzonym sprytem zrozumiałem szybko, że jest mu potrzebny dzielny człowiek, któryby mu poprowadził interesy. Tego człowieka widział we mnie. Rumuni, niewolnicy ziemi, są złymi kupcami. Córkę