Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zdumiony Adrian wtrącił się do rozmowy:
— Ależ, Stawro, na własne oczy widziałem, jak kupowałeś cukier i cytryny; czy nie do lemoniady?
— Nie, to tylko dla zamydlenia oczu: w ten sposób zachęca się spragnionych — odrzekł Stawro. Potem dodał po grecku:
— Oto masz dowód, że jestem nieuczciwy. Ale to nic, potrafię być bardziej nieuczciwym.
Mikhail i Adrian zamienili między sobą porozumiewawcze spojrzenie. Oczy Mikhaila odpowiedziały na pytające spojrzenie Adriana:
— W tem jest coś ukrytego, niewyraźnego...
Wstali od stołu. Gospodarz wziął z sobą pudełko zapałek i zaprowadził ich na strych. Pełno tam było siana. Rozciągnęli ogromną derę, na którą rzucili się wszyscy trzej, tak jak byli, w ubraniach, ociężali, zmęczeni, oszołomieni drogą i winem.
— Jeżeli przyjdzie wam ochota palić, to bądźcie ostrożni, łatwo o pożar — rzekł na odchodnem gospodarz. Zabrał z sobą świecę i zapałki. Po chwili trzej podróżni zasnęli.


∗                    ∗

Która to mogła być godzina? Adrian nie mógł się zorjentować w czasie, ale w pewnej chwili uczuł że jakaś ręka przesuwa mu się po ramieniu, a następnie po twarzy. Odemknąwszy oczy, uprzytomnił sobie, że nie jest u siebie w domu, ale gdzieś na strychu. Zasnął z powrotem. I znowu się przebudził: ręka przesuwała się po twarzy i jakiś pocałunek musnął prawy policzek, Adrian jął się zastanawiać. Cóż to