Przejdź do zawartości

Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jacielem, który odchodzi bez żalu, zdradziecko. I jak przywołać tego przyjaciela, skoro już raz odejdzie... Kyro, Kyro, jedyna moja przyjaciółko, nieodłączna towarzyszko lat dziecięcych, nie porzuciłabyś mnie dobrowolnie! Czy są na świecie inne Kyry... są napewno. Ale każda z nich ma swego brata, swego Dragomira, a ja — jestem dla nich przechodniem, na którego spogląda się z zaciekawieniem, ale którego mija się obojętnie.
Ażeby ukoić żal, kazałem sobie podać szklankę wódki, a potem drugą i trzecią. Obiad skropiłem winem. Z ciężkiem sercem wszedłem do mojego pokoju.

Człowiek trzydziestoletni, nawpół rozebrany, siedział na łóżku. Lampa naftowa stała na stole; dwa krzesła, dwa łóżka wątpliwej czystości, lustro, stanowiły całkowite umeblowanie pokoju.
Przywitałem się z moim sąsiadem i zacząłem oglądać łóżko.
— Trzeba je odsunąć od ściany — zwrócił się do mnie, jak do starego przyjaciela — są pluskwy, lampa musi się palić przez całą noc, gdyż pluskwy lękają się światła.
— Pluskwy? — powtórzyłem zdumiony. — Po raz pierwszy słyszałem o takich stworzeniach — co to są pluskwy?
— Nie wiesz? No, to poznasz je dzisiejszej nocy. Gdzieżeś ty sypiał dotychczas, że nie znasz pluskiew?
— Czy to bardzo boli? — zapytałem, przerażony tem nowem niebezpieczeństwem.
— Cokolwiek — odpowiedział obojętnie.