Przejdź do zawartości

Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ XII.
Przed bitwą.

Infadoos i wodzowie znali dobrze wszystkie ścieżki wielkiego miasta i chociaż bez światła prowadzili nas dość szybko.
Szliśmy już z godzinę, kiedy nareszcie ciemności zaczęły rozpraszać się trochę, a złoty skrawek słońca ukazał się znowu. Wkrótce było już tyle światła, żeśmy mogli rozróżnić otaczające nas przedmioty. Znajdowaliśmy się daleko za miastem w bliskości płaskowzgórza, mającego może ze dwie mile obwodu. Wzgórze to, któremu podobnych pełno jest w południowej Afryce, nie było bardzo wysokie; mogło się ono wznosić co najwyżej na 200 stóp nad poziom, ale miało kształt podkowy, grzbiety nadzwyczaj strome i zarzucone głazami. Na gładkiej, trawą zarosłej powierzchni szczytu było wygodne miejsce, zużytkowane na obozowisko znacznej siły zbrojnej. Zazwyczaj do trzech tysięcy ludzi stawało tu załogą, wtedy jednak znaleźliśmy ich daleko więcej.
Stali gromadkami, głęboko przerażeni tem zjawiskiem natury, którego byli świadkami. —