Przejdź do zawartości

Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ko liczba, pięciocyfrowa liczba. Może numer telefonu. Szybciej niż go zdołała zapamiętać, podarła pani Marja ten strzępek papieru, jakieś ostatnie lakoniczne zamknięcie niewiadomej sprawy Jasi. Ostatnie ogniwo, a wszystkie poprzednie były łatwe jak w dziecinnym rebusie. Pani Marja stała w milczeniu przed otwartą szafę. Życie układało wypadki jak powieści o banalnym pomyśle, o niewyszukanej tajemniczości. Tylko ludzie w nich ginęli prawdziwi, wiadomi, a nie ci, których znajdowano martwych, dwuwymiarowe postaci na pierwszej stronicy kryminalnej powieści.
Tylko mężowi powiedziała wieczorem o tej kartce. Przypadkiem. Dlatego, że nie wyszedł tego wieczoru i siedział przygaszony nad stołem.
— Tylko liczba, rozumiesz. Wzięłam sobie tę puderniczkę.
Odsunął gazetę. Wyglądał surowo i obco, kiedy powiedział nieoczekiwanie:
— Straszna to rzecz nadmiar czasu. Kobieta powinna się zajmować swojem dzieckiem. Gdyby sama wychowała Stefanka, nie zrobiłaby tego. Kochała więcej swoje sprawy niż dziecko. —
Pani Marja przyjrzała mu się tak zdumiona, że aż zamilkła. Strach chwycił ją nagłym dreszczem. Więc to tak może być, po tylu latach, nagle od początku nic o nim niewiadomo, jakiemi drogami idą jego myśli… —
Co ty?… — wyjąkała.
Zdobyła się tylko na ten głośny ułamek pytania, ale sto innych, niemych, krzyczących zawołało w niej. Dlaczego przełamał swoją wieczną, zimną wyrozumia-

215