Przejdź do zawartości

Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Klnę się, niegodny rycerzu, który chcesz mojej śmierci, że ja ciebie pierwej żywota pozbawię.
Rzekłszy te słowa, schwyciła się za włosy, potargała je, a później rozerwała na sobie szaty i jęła krzyczeć z wszystkich sił:
— Na pomoc, na pomoc! Grabia Antwerpji gwałt mi zadać pragnie!
Grabia, obawiając się podłej zawiści dworaków więcej, niźli czystego sumienia swego i wiedząc, że oskarżeniom księżniczki łatwiej uwierzą, niż jego niewinności, opuścił co żywo komnatę i pałac i uciekł do swego domu. Tam, nie tracąc po próżnicy czasu, dziatki swoje na konia wsadził, sam na siodło wskoczył i pomknął jak wicher w stronę Calais.
Tymczasem na krzyki księżny zbiegła się siła ludzi. Ci, ujrzawszy ją w takim nieładzie, nietylko słowom jej uwierzyli ale krom tego, przypomniawszy sobie układność, dworność i frantostwo grabi, ku tej myśli przyszli, że rycerz oddawna już do tego haniebnego celu zmierzał.
Rzucili się więc pełni gniewu na dom Gualtieri, aby rycerza uwięzić. Nie znalazłszy go, zagrabili całą jego majętność i dom zburzyli. Wieść o tem zdarzeniu doszła w końcu do króla i jego syna. Ci, zapaleni gniewem, skazali grabię wraz z jego potomstwem na wieczne wygnanie i wielką nagrodę przyrzekli temu, kto go dostawi żywym lub umarłym.
Tymczasem Gualtieri zrozpaczony tem, że z niewinnego na skutek swej ucieczki stał się przestępcą, zdążył przebrać się wraz z dziatkami do Calais, nie będąc od nikogo poznany, a wkrótce potem dostał się do Anglji. Wdziawszy na się wielce nędzne szaty, przybył do Londynu. Nim wszedł do miasta, zalecił dzieciom swoim dwie rzeczy: cierpliwość w znoszeniu nędzy i nieszczęść, w które los niewinnie je wtrącił i tajemnicę najściślejszą przed wszystkimi, skąd pochodzą i kto jest ich rodzicem. Syn Gualtieri liczył zaledwie osiem lat; córka, zwana Violantą, nie więcej jak siedem. Mimo tak młodego wieku, dzieci pojęły wybornie pouczenia ojca i dowiodły tego później czynami. Gualtieri postanowił, że lepiej będzie jeśli dzieciom zmieni imiona, dlatego też przezwał chłopca Perrotto, a dziewczynę, Giannettą. Przebrawszy się w łachmany, podobne do tych, co je żebracy francuscy noszą, weszli do Londynu i o jałmużnę prosić jęli. Pewnego dnia, kiedy trafunkiem znajdowali się w kościele, zdarzyło się, że pewna dama, żona jednego z marszałków króla angielskiego, wychodząc z głównej nawy, ujrzała grabiego i jego dzieci, proszących o wsparcie. Dama spytała go, skąd jest rodem i zali to jego dzieci? Odparł, że pochodzi z Pikardji i że musiał porzucić kraj ojczysty pospołu z temi drobnemi dziećmi, z powodu pew-