Przejdź do zawartości

Strona:PL Garborg Utracony ojciec.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bnemi kroplami. Taki deszcz, jakby świat miał się we łzach rozpłynąć. Niebo zamknięte i czarne, jak umysł obłąkanego.
Książka ześlizguje się, nie podnoszę jej więcej. Wszystko, co oni piszą i wymyślają, jest tak suche. Jak zielsko jesienią w wynędzniałych zaroślach, jak słoma i sieczka wobec życia — wobec zieleni.
Siedzę i snuję myśli swe tak, jak pająk sieci. Ale sam tylko wiszę w mojej pajęczynie. Budzi mnie wtedy serce, które drga, szamocze się. Podnoszę książkę: jeżeli ona nie zbudzi myśli, to zdarza się jednak, że może je uśpić.
I zasyłam dzięki tym, którzy książki piszą.


XIV.

Chciałbym mieć kogoś, do kogobym się w nocy modlił.
Bo noc długa i ciemna. Gdy leżę tu bez snu i wiję się pod dachem obcego człowieka, uczuwam lęk, bom jest sam.
A choroba pali, a serce drży. Na dworze wszystko jakby pozamykane, wiatr huczy, mgła morska i deszcz biją w szyby.
Na ciemnym dachu i pod gnijącą podłogą gryzie coś zębami i pazurami drapie, słyszę zawodzenie, trzeszczenie i przygłuszony łomot, nie mogę wyraźnie odróżniać snu od rzeczywistości.