Przejdź do zawartości

Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie! nie! — krzyczałem, chwyciwszy się jego krzesła.
— Cały wóz ześlizgnął się jeszcze na cal... jeszcze maleńki kawałeczek... i zatrzymał się.
Odetchnął głęboko i umilkl. Ja trzymałem się kurczowo poręczy fotelu.
— Hm, hm. Nie było wyjścia. Między wodą a brzegiem mostu było tak wązko, że końce moich butów wystawały już nazewnątrz, zdaje mi się. Odwrócony byłem plecami do wozu i poczułem lekki ucisk na ramionach; tak stałem ponad pływającemi krami, z rękami wyciągniętemi jak gdyby zawieszony nad przepaścią, blizki ostatniej swojej godziny.
— Uff, wujaszku, prędzej!
— Wozu nie mogłem się chwycić. Lejce wypuściłem z ręki. Gdybym był wtedy poruszył ręką, drgnął jednym muskułem... znalazłbym się w rzece bez ratunku.
Wuj westchnął. Palce drgnęły, poruszyły się nerwowo, napił się wody.
— Wtedy zajrzałem śmierci w oczy. Hm. Wiedziałem, że w najbliższej chwili