Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Często brakło mu oddechu a mowę miał niewyraźną i ciężką. Raz w raz odchrząkiwał, ale to niewiele pomagało. Niekiedy zdawało się, jakoby mu język obrzmiał: wyrazy z ust jego wychodziły jakieś grube, stłumione i jakby drżące. Jeżeli rzadkim trafem, ożywił się, wtedy wszystko było lżej bez porównania. A wtedy ja cieszyłem się, gdyż sądziłem, że niebawem wyzdrowieje.
— Tak, tak. — To młodość! Wtedy śmierć... wygląda strasznie.
— A ty, wujaszku, nie sądzisz, że przykro jest umierać?
— Nie. — Powiedział to tak stanowczo, jak gdyby od dawna przyszedł do tego przekonania.
Byłem zdziwiony i popatrzytem na niego pytająco, z wielkim naprężeniem.
— Śmierć... hm — odchrząknął wuj — wzywa nas... w stosownej chwili... Hm... Ja... znam się z nią dobrze. Nie jest ona groźna.
— Opowiedz mi o niej, wujaszku... opowiedz... jeżeli nie jesteś zbyt słaby.
— Hm... — Niema co tak dalece opowiadać. Hm, hm... Znajdowałem się