Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dy zapuści się niemi jaki handlarz albo złodziej — a nareszcie gromada cyganów chyba.
Na najwyższym miejscu, gdzie wzgórza zlewają się z bielą i lazurem, usiadłem, żegnając się z morzem i rodzinnym miejscem. Utworzyło ono piękny, ogromny obraz z połyskującą metalicznie rzeką wśród różnolitości tonów barwnych: tu i owdzie zieleniły się kępki na przestrzeni brunatnej kończącej się białym brzegiem — po za nim wydęte niby pancerz, błyszczące jak stal morze lśniło się w bladym, jesiennym słońcu.
— Bywaj mi zdrowy, ojczysty domu mój!
A zatym naprzód, w góry! W granitowe skały, poprzez ciasne doliny, strome ścieżki, głębokie przepaści — przez zawrotne perci, gdzie kroczyć trzeba śladem bydła, drapać się po długich, wrzosem krytych upłazach, wspinać się na szczyty, przeskakiwać wodę, brodzić po trzęsawiskach, w górę i w dół — a wciąż naprzód!
Tu dopiero jestem bezpieczny. Tu nikt nie przyjdzie, aby mi przerwać wątek