Strona:PL Gallus Anonymus - Kronika Marcina Galla.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ber żarłoczną paszczę rozwiéra, przewoźnik Acherontu nie może nastarczyć żeglugą, Prozerpina śmieje się do rozpuku, Furye szatami od żmij najeżonemi wytrząsają, Eumenidy łaźnie siarczaną gotują, Pluton każe kuć Cyklopom wieńce odpowiednie dla rycerzy, co krwią je sobie wysłużyli, o zębach wieżowych i smoczych[1]. Lecz pocóż się rozwodzić? Widząc Czesi, iż sprawie ich wyrok Boży przeciwny, a stosunkowo dzielność Polaków wraz ze sprawiedliwością górę bierze, najlepsze swe pułki powalone i rozbite; podzieleni rozmaicie ucieczką, się ratują, chociaż Polacy tak jej nie dowierzają natychmiast a za udanie i podstęp poczytują. Wklęsła albowiem dolina po środku i las cienisty po stronie Czechów, mogły nasuwać na myśl, azaliż ułożonej z góry nie kryją zasadzki? Przeto panujący książę polski, baczny na wszystka, zbyt się zapędzać rozżartym w pogoni rycerzom swym wzbranio. Gdy się jednakże w końcu pokazało, iż była to prawdziwa Czechów ucieczka, ścigający puścili wodze koniom, odtąd nie hamując tychże wcale. Pomimo to, uwieńczeni takim tryumfem Polacy, odwrót swój do kraju wstrzymują do czasu, póki nie zabiorą z sobą rannych, których na obczyźnie nie mogą zostawić, a do dni siedmiu trzech nie doliczą z rzeczonego powodu; tym sposobem dziesiątek ich, jako liczbę doskonałości uzupełniając. Jakoż do takiej ujmy a niesławy, przyszedł był waleczny naród czeski, przez zdrajców swych knowania, iż wszystkich swych prawie dzielnych, a zacnych rycerzy, kopytami jezdnej husaryi polskiej stratowanych, w boju utracił. Między Czechami tamże znajdującemu się Zbigniewowi, przystało raczej ucieczką się ratować, niż na swą zgubę dotrzymywać kroku. Polacy zaś, z niezmierném rozradowaniem, z Czechii odchodząc, dzięki wiekuiste Bogu wszechmocnemu składają, tryumfującego Bolesława w pochwałach pod niebiosa wynoszą.






  1. 17)  Wieńce o zębach wężowych i smoczych.

    Osobliwsza ta próbka erudycyi mitologicznéj naszego autora, mogłaby śmiało zastąpiona być prostém wyrażeniem: „iż bitwa między Władysławem księciem czeskim a Bolesławem Krzywoustym stoczona w początku października r. 1110, nieopodal miałkiéj i błotnistej Trutny, z dwóch stron znacznemi okupiona stratami, skończyła się zupełną Czechów porażką.“ Opisu jéj, mniéj poetycznego a więcéj zaspokajającego pod względem krytyki, u innych historyków poszukać należy. Zob. Narusz. hist. T. 3 str. 144.