Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

JULJA (która wchodzi powoli i mówi z wyższością). Ja ci nie winszuję, bo nie wiem jeszcze czego, ale ci życzę, ażebyś była o ile można szczęśliwa za tym mężem.
TOSIA. Dziękuję ci! Ale gdzie Generał?...

(Józia zwana generałem. Jest to duża dziewczyna z krzakowatemi ruchami, ale nie ordynarnemi, ma włosy uczesane nie zbytnio porządnie i ręce bardzo czerwone, ubrana jest w bardzo elegancką suknie białą, ale stanik ma włożony z tyłu naprzód tak, że piersi ma ściśnięte plecami stanika a na plecach wisi jej garb z przodu stanika; stanik jest zapięty z przodu a właściwie winien być zapięty z tyłu na guziczki).

JÓZIA (która trzyma coś z tyłu). Jestem! Jak się masz owco na rzeź przeznaczona! Ty! zdradziłaś naszą umowę za to masz mój bukiet.

(Wyciąga z poza pleców rózgę związaną wstążką).

PANIENKI (śmieją się). Och, Generale.
JÓZIA. Zdradziłaś przysięgę. Dałyśmy sobie słowo, że nie wyjdziemy za mąz, pamiętacie, dzieci?
LILI, FRANIA, MANIA, MUSZKA. Prawda!
JÓZIA. Jedna już chciała zerwać umowę ale (patrzy na Franię, ta nagle mieni się na twarzy i Józia rzuca się jej na szyję). Nie, nie. Już nie, nie, nie będę nic do ciebie mówiła (do Tosi). Ale ty nie zasługujesz na inny bukiet i weź go sobie...
TOSIA (śmiejąc się). Szczęście, że mnie tą rózgą nie wybijesz.