Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ptactwa. Wicehrabia i ojciec Lastique siedzieli już na kołowrocie.
Dwóch innych majtków pomagało przy spuszczaniu łodzi. Barkami wsparci o flanki, pchali ze wszech sił, lecz łódź z trudem się poruszała na pokładzie z kamieni. Lastique wsunął pod klin wielki drzewa natłuszczonego, poczem zająwszy zwykłe miejsce, wlokącym głosem wyciągał swe nieskończone: ohe, hop! mające nadawać rytm wspólnym wysiłkom.
Dowleczona jednak do pochyłości, łódź w okamgnieniu stoczyła się po krągłych kamieniach, wydając szmer rozdzieranego płótna. Powstrzymała się dopiero tuż przy brzegu, obryzgana pianą drobnych fal, a wówczas wszyscy zajęli miejsca na ławach, poczem dwaj majtkowie, pozostali na lądzie, odepchnęli ją od brzegu.
Wietrzyk lekki lecz ustawiczny, przychodząc z oddali, muskał i marszczył powierzchnię woły. Nastawiono żagiel, który wzdął się lekko i łódź odpłynęła spokojnie, zaledwie kołysana przez morze.
Oddalali się od brzegu. Na widnokręgu niebo obniżając się, dotykało oceanu. Od strony lądu wysoka ściana skalna rzucała cień u swych stóp, a płaskowzgórza zielone, zalane słońcem, drążyły go tu i owdzie. Poniżej, w pewnej odległości, brunatne żagle wypływały z białej zatoki Fécamp, a jeszcze dalej skała dziwacznego