Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zarośla gaju. U początku i końca tego toru kazała ustawić ławeczki, a co piąć minut przystawała, mówiąc do podtrzymującej ją, biednej, cierpliwej garderobiany:
— Usiądźmy, moje dziecko, jestem trochą zmęczona.
I za każdym takim przystankiem zostawiała na ławce to chustą z głowy, to szal jeden, następnie drugi, później kapotką, wreszcie mantylą, co po obu końcach alei utworzyło dwa spore stosy odzieży, które Rozalia brała na ramią, gdy wracały na śniadanie.
Po południu baronowa znów rozpoczynała te samą przechadzką, krokiem wolniejszym, z dłuższymi przystankami, drzemiąc nawet po godzince na długim fotelu, który za nią toczono.
Nazywała to „swojem ćwiczeniem“, tak samo, jak zwykła była mówić: „moja hypertrofia“.
Lekarz, którego się radziła była przed dziesięciu laty z powodu duszności w piersiach, mówił coś o hypertrofii. Od tego czasu słowo to, którego znaczenia nie rozumiała, utkwiło jej w głowie. Wciąż dawała baronowi i Janinie i Rozalii wyczuwać swe serce, którego już nikt nie mógł odkryć pod ogromem piersi; energicznie natomiast wzbraniała się badaniu przez innego lekarza, z obawy, by nie stwierdził nowych jakich chorób; przy każdej zaś sposobności i tak często mówiła o „swojej“ hypertrofii,