Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sła oczy i zobaczyła, że to ze starego wiązu. Podeszła do olbrzymiego drzewa o korze gładziutkiej, jasnej i zaczęła ją głaskać, jak skórę zwierzęcia. Potknęła się na trawie o kawał zbutwiałego drewna; był to ostatni szczątek ławy, na której tak często siadywała ze swą rodziną — ławy, ustawionej tu w dzień pierwszej wizyty Juliana.
Następnie stanęła u podwójnych drzwi sieni wchodowej, których nie mogła odemknąć, gdyż ciężki, zardzewiały klucz nie dał się obrócić w zamku. Nakoniec zgrzytnęły twardo sprężyny, a podwoje, pod pchnięciem Janiny rozwarły się trochę opornie.
Szybko, biegnąc niemal, rzuciła się w kierunku swego pokoju. Nie poznała go z powodu jasnych obić ściennych, lecz otworzywszy okno stanęła wstrząśnięta do najgłębszych fibrów swej istoty, na widok ukochanego krajobrazu, gaju, wiązów, wydmy nadbrzeżnej i morza zasianego brunatnymi żaglami, które w dali wyglądały niby nieruchome punkciki.
Zaczęła tedy obchodzić wielkie mieszkanie opustoszałe. Spoglądała na ściany, szukając skaz dobrze znanych jej oczom. Przystanęła przed małym otworem, wydrążonym w gipsie przez barona, który przypominając sobie młode lata, bawił się czasem laską, używając jej do fechtunku.