Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

biegających jeszcze po rozkołysanych falach echem niepewnem, prawie już nieuchwytnem. Następnie stawała i w upojeniu radosnem wydawała głośne okrzyki, obydwiema dłońmi bijąc wodę.
Niekiedy, gdy puściła się zbyt daleko, wysyłano po nią łódkę.
Wracała do zamku, blada z głodu, lecz lekko ożywiona, z uśmiechem na ustach i szczęściem w oczach.
Baron znów obmyślał wielkie przedsięwzięcia gospodarcze; chciał robić próby, organizować postęp, czynić doświadczenia nowemi maszynami aklimatyzować zagraniczne rasy bydła; znaczną część dnia spędzał też na rozmowach z wieśniakami, którzy niedowierzająco kręcili głowami na wszystkie te jego zamierzenia.
Często też wyjeżdżał na morze z majtkami z Yport. Zwiedziwszy wszystkie groty, źródła i zwrotnice w całej okolicy, zapragnął łowić ryby jak prosty marynarz.
W dnie, kiedy wietrzyk wzdymał żagle, na grzbiecie fal unosząc pucołowate skorupy łodzi, a każdy kadłub okrętu wlókł za sobą smugę umykającą, za którą biegły całe gromady ryb, baron w ręce drżącej oczekiwaniem trzymał sznurek, który drga, ilekroć ryba pochwycona usiłuje się wymknąć.