Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A tamten, głosem schrypłym od słoty jesiennej, odpowiadał niezmiennie:
— Nic jeszcze, moja droga pani.
Ta kobieta oczywiście nie pozwala Pawłowi odpowiedzieć!
Janina postanowiła tedy wyjechać natychmiast. Chciała zabrać z sobą Rozalię, lecz służąca odmówiła, nie chcąc powiększać wydatków podróży.
Zresztą nie pozwoliła swej pani zabrać więcej ponad trzysta franków:
— Jeśli pani zabraknie, to mi pani napisze, a ja pójdę do notaryusza, żeby wysłał. Gdybym pani teraz dała więcej, to poszłoby odrazu do kieszeni pana Pawła.
I pewnego grudniowego ranka wsiadły obydwie do bryczułki Dyonizego Lecoq, który je odwiózł na dworzec, dokąd Rozalia odprowadziła swą panią.
Dowiedziały się przedewszystkiem o cenie biletów, a po załatwieniu wszystkiego i nadaniu kufra, czekały koło tych szyn żelaznych, usiłując zrozumieć, w jaki sposób może funkcyonować ten nowy wynalazek, do tego stopnia pochłonięte tą tajemniczą sprawą, że zapomniały nawet o smutnym powodzie podróży.
Wreszcie na świst daleki odwróciły głowy i zobaczyły czarną maszynę, coraz to większą. Nadjeżdżało to z hukiem straszliwym, przebie-