Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Następnie przechadzała się sama aż do wieczora w alei mateczki z sercem rozdartem i pełna rozpaczy; zwracała się ku okolicy i drzewom, i przegniłej ławie pod wiązem i ku wszystkim tym rzeczom tak dobrze znanym, jakoby na wieki odbiły się w jej oczach i duszy; ku gajowi i zaroślom koło wydmy, gdzie tak często siadywała i gdzie po raz ostatni w dzień straszny śmierci Juliana, widziała pędzącego ku morzu hrabiego Fourville; ku staremu wiązowi bez korony, o który tak często się opierała, i ku całemu temu ogrodowi, śląc na wsze strony pożegnania rozpaczne, łzami brzemienne.
Przyszła Rozalia i przemocą zabrała ją do domu.
Rosły wieśniak, mogący liczyć dwadzieścia pięć lat, czekał przed drzwiami. Przywitał ją tonem swobodnym, jakby ją znał od dawna.
— Dzień dobry pani, i co tam słychać dobrego? Matka mi kazała przyjść wedle tej przeprowadzki. Tobym rad wiedział, co pani zabierze, jako że muszę przyjechać parę razy wieczorem, żeby nie marnować czasu.
Był to syn pokojówki i Juliana, brat Pawła.
Przez chwilę miała wrażenie, że serce jej przestaje bić, a jednak brała ją ochota uściśnięcia tego chłopca.