Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Była zazdrosna o mamkę; a gdy maleństwo spragnione, wyciągało rączki ku grubej piersi o błękitnawych żyłach i żarłocznemi wargami chwytało guzek ciała brunatnego, pomarszczonego, patrzyła na spokojną, zdrową wieśniaczkę drżąca i pobladła, pragnąc jej wyrwać synka, obić, paznogciami poszarpać tę pierś, z której pił tak chciwie.
Później zapragnęła haftować własnoręcznie rozmaite stroiki dla niego, ubierać go z wyszukaną elegancyą. Otulała go obłokiem koronek, wymyślała najwspanialsze czepeczki. O niczem innem nie mówiła; przerywała rozmowę, by kazać podziwiać to pieluszki, to podbródki, lub wstążki nadzwyczajnie wyszyte i nie zważając, że inni mówią, wpadała w zachwyt nad szmatkami bielizny, które sama szyła; obracała je w podniesionej ręce, by lepiej pokazać i pytała:
— Jak myślicie, czy mu w tem będzie ładnie?
Baron i mateczka uśmiechali się z tego namiętnego przywiązania, lecz Julian, któremu to przeszkadzało w uregulowanym trybie życia, czując się uszczuplonym w swej wszechwładzy przez przybycie tego wrzaskliwego tyrana, bezwiednie zazdrosny o tę kruszynę ludzką, zabierającą mu jego miejsce w domu, powtarzał ustawicznie, zniecierpliwiony i zły: i