Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wają i że pokojówka się wygadała. Widok księdza przygwoździł go na miejscu.
Głosem drżącym, lecz spokojnym, spytał:
— Co? Co to?
Baron, tak gwałtowny przed chwilą, nie śmiał nic powiedzieć, bojąc się argumentu księdza i własnej winy, wskrzeszonej przez zięcia. Mateczka zaczęła łkać głośniej, lecz Janina, dźwignąwszy się na rękach, patrzyła ciężko dysząc, na tego, który jej tak okrutne zadał cierpienie.
Wyjąkała:
— Wiemy już wszystko, znamy te wszystkie bezeceństwa od... od chwili przybycia do tego domu... wiemy, że dziecko tej dziewki jest twoje, taksamo... jak to moje... że są braćmi...
A obezwładniona nadmiarem bólu, wywołanego tą myślą, opadła na pościel, łkając spazmatycznie.
Stał z rozdziawionemi ustami, nie wiedząc, co powiedzieć, ni zrobić.
Ksiądz usiłował załagodzić:
— No, no, nie martwić się tak strasznie, młoda pani, proszę się uspokoić.
Wstał, podszedł do łóżka i ciepłą swą ręką dotknął czoła desperatki.
To proste dotknięcie dziwnie ją uśmierzyło, ułagodziło; jak gdyby ta silna dłoń wieśniaka, przyzwyczajona do gestów rozgrzeszających, po-