Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wtedy ozwał się proboszcz:
— Otóż, moja córko, słuchaj, co mówią do ciebie i odpowiadaj. Nie chcemy ci zrobić nic złego, lecz musimy wiedzieć, co było.
Janina, przechylona nad krawędzią łóżka, patrzyła na nią.
Rzekła:
— Wszak prawda, ze byłaś w łóżku Juliana, gdy was przychwyciłam.
Rozalia, poprzez przyciśnięte do twarzy ręce, jęknęła:
— Tak, proszę pani.
Baronowa zaczęła gwałtownie płakać, gdy z piersi jej wyrywały się świsty duszności; a konwulsyjnym jej łkaniom wtórowała Rozalia.
Janina, utkwiwszy oczy w pokojówce, spytała:
— Kiedy się to zaczęło?
Rozalia wybąkała:
— Odkąd tu przyjechał.
Janina nie rozumiała.
— Odkąd tu przyjechał... Więc... od... od wiosny?
— Tak, proszę pani.
A Janina, jakby opętana żądzą badania, pytała głosem naglącym:
— Ale jak się to stało? Jak tego zażądał?