Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wane i piękny strój odświętny, błyszczały jak rzeczy, będące w dużem poszanowaniu.
Po powitaniach i wymianie komplimentów, nikt nie miał nic do powiedzenia. Gratulowano sobie wzajem, bez powodu. Niewątpliwie zawiążą się miłe stosunki sąsiedzkie. Takie odwiedziny, to przecież prawdziwa przyjemność, gdy się stale mieszka na wsi.
A lodowata atmosfera salonu, wnikając do szpiku kości, chrypką kładła się na gardła. Baronowa, kichając bezustannie, zaczęła też kaszleć. Wobec tego baron dał hasło do pożegnania.
Briseville’owie nalegali:
— Jakto? Tak szybko? Chociaż chwileczkę jeszcze. Prosimy.
Janina jednak wstała, mimo znaków Juliana, uważającego wizytę za nazbyt krótką. Chciano zadzwonić na służącego, by kazał zajechać. Okazało się jednak, że dzwonek zepsuty. Gospodarz pospieszył sam, lecz niebawem wrócił z wiadomością, że konie odprzężono i wzięto do stajni.
Trzeba więc było czekać. Każdy silił się na jakiś frazes, czy słów kilka. Mówiono o dżdżystej zimie. — Janina z bezwiednym dreszczem trwogi spytała, co też wicehrabiostwo mogą tak całkiem sami robić przez cały rok. Briseville’ów zdziwiło to pytanie; byli bowiem ustawicznie