Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wielkiej sali; rzucono się tam. Wówczas Cezaryna zadrżała i konwulsyjnie ścisnęła mi rękę! Sądziłam, że słowa są niepotrzebne, — sądziłam, że Cezaryna coś zrobi. Poszłam za nią do salonu, trzymając mię ciągle za ręką; usiadła w głębina wzniesieniu przeznaczoném dla muzykantów i tam po za jednym z postumentów, utrzymujących kandelabry, patrzała na taniec oczami łez pełnemi.
— Żałowała, że nie mogła brać w nim udziału! zawołał p. Dietrich podrażniony.
— Nie — odpowiedziałam — wzruszenia jéj bardziéj były skomplikowane i tajemnicze. — „Przyjaciółko moja, mówiła do mnie, nie wiem doprawdy co się we mnie dzieje. Marzę, oczami ducha widzę ostatnią ucztę tutaj odbytą; wydaje mi się, jakbym widziała matkę chorą już, piękną, blada, okrytą dyamentami, siedzącą tam w głębi naprzeciwko prawdziwym gaiku kwiecianym, wdychającą rozkosznie ten silny zapach, co ją zabijał a którego żądała na swojem łożu śmiertelném. W tém ma pani streszczenie życia i śmierci mojéj biednéj matki. Nie miała siły dostatecznéj do znoszenia wrzawy i kłopotów światowych, a upajała się tém wszystkiém co jéj na złe wychodziło. Nic nie chciała oszczędzać, niczego przewidywać. Cierpiała, mówiąc że jest szczęśliwą. Była szczęśliwa, nie wątp pani. Czy skłonności nasze są szalone, czy rozsądne, mniejsza o to; szczęście nasze stanowi ich zaspokojenie. Umarła młodo; ale żyła szybko, wiele naraz, tyle ile mogła. Ani przestrogi lekarzów, ani prośby poważnych przyjaciół, ani