Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, nie myślałam o tém, chciałam tylko stać się niezbędnie potrzebną, dla jego istnienia; ale to za dużo pracy dla tak głupiego zwierzątka, — a ponieważ ma skrzydła, niechże sobie leci!
— Zaczekaj! Powiedz mi całą myśl swoję; oddając mu wolność, robisz poświęcenie?
— A! chcesz mię dyssekować, moja dobra przyjaciółko?
— Wymagam tylko, żebyś sama zdawała sobie sprawę ze wszystkiego.
— Znam siebie.
— Nie wierzę.
— Sądzisz więc pani, że to jest rzeczą niemożliwą w moim wieku? Czyż nie pobudzasz mię pani, zadając mi ciągle pytania? Ciekawość, którą względem mnie jesteś przejęta, zmusza mię do badania siebie saméj od rana do wieczora. Robi mię to dojrzałą zbyt wcześnie, uprzedzam panią; zrobiłabyś pani lepiéj, gdybyś przestała grzebać w mojém sumieniu i pozwoliła mi żyć saméj; więcéjbym była warta. Za pomocą rozumowań pani stanę się tak rozumną, że już niczém cieszyć się nie będę. A! mama lepiéj mię rozumiała. Kiedym zadawała jéj pytania, odpowiadała mi: Nie potrzeba ci o tém wiedzieć; — a widząc mię niekiedy zamyśloną, mówiła mi o pięknych sukniach dla lalki lub dla mnie; chciała zrobić ze mnie kobietę i nic większego, nic lepszego. Ojciec zaś chce, żebym myślała jak mężczyzna; a pani marzysz o tém, żeby mię wznieść do stanu anioła. Na szczęście, umiem się bronić