Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ło, nudzi mię. Jeżeli dla pocieszenia ciebie potrzeba faktów, pozwalam ci przypuścić, że ja zawsze kochałam pana de Rivonnière i że miałam prawo kazać mu czekać.
Od chwili, kiedy się jéj zdawało, że jedno zaprzeczenie spokojnie zuchwałe, może zmazać wszystko to co powiedziała do swego ojca i do mnie; nic nie miałam do zarzucenia. Zapowiedzi zostały ogłoszone. Zawiadomiłam o tém Pawła, ale on nie okazał żadnego zdziwienia. Widywał się często z panem de Valboune, który powziął dla niego przyjaźń i zupełném obdarzył go zaufaniem. Wiedział więc wszystko i pochwalał Cezarynę. Opowiedział mi wtedy o owém wyjaśnieniu, z którém do niego przyszła i dał mi do zrozumienia, że winnam była cokolwiek téj śmiesznéj roli, której o mało co w obec niéj nie odegrał. Zmartwiło mię to do tego stopnia, że byłam zła sama na siebie, że nabrałam przekonania, iż Cezaryna żartowała sobą z moich obaw, że dla Pawła miała tylko przechodnią zachciankę kokieteryjną, i że w gruncie zawsze więcéj niż co innego, kochała markizat pana de Rivonnière.
Tak więc otrzymała zwycięztwo na całéj linii. Nikt już nie miał do niéj nieufności, ani w domu, ani u Pawła, ani w świecie.
Ostateczna słabość markiza rozproszyła się podczas koniecznéj zwłoki. Złe zmieniło się pod względem natury. Płuco wyzdrowiało; pozwalano mu mówić trochę i przepędzać kilka godzin w fotelu. Choroba przybierała charakter tajemniczy, którą nau-