Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Drży się, krzyczy, gniew wylewa się w konwulsyach, które właściwie nie są udane, ale które możnaby powstrzymać i przytłumić, gdyby były bezwzględnie prawdziwe wewnętrznie. Wkrótce objawiają, się istotne konwulsye i karzą wolę która je wyzwala, opanowując ją i gwałcąc organizm. Natura zawiera sama w sobie sprawiedliwość, bezpośrednią karę za złe, które indywiduum na sobie popełnić chciało.
Trzeba było położyć ją do łóżka i obiadować bez niéj późno i smutnie. Tanu Dietrich opowiedziałam cały prawdę. Nie pochwalił kłamstwa, którego przed Cezaryną użyłam i wydawał się zdziwiony tém, że mię widział poraz pierwszy w życiu zapewne, jak mówił, uciekającą się do środka, który był po za obrębem prawdy. Opowiedziałam mu wtedy pogróżki p. de Rivonnière i wyznałam, żem się ich tak dalece lękała, iż wymyślałam wszystko co było można dla zabezpieczenia swego siostrzeńca. P. Dietrich nie przywiązywał wielkiej wagi do gniewu markiza; powiedział mi w rodzaju zarzutu, że p. de Rivonnière był człowiekiem honorowym i rozsądnym, że w gniewie mógł na chwilę pobłądzić, ale że niepodobna, ażeby nazajutrz nie wszedł w samego siebie i nie odrzucił zbytniego uniesienia.
— A więc — rzekłam — chcesz pan dać poznać Cezarynie, że siostrzeniec mój jest, jeszcze wolnym? Oszukałbyś ją pan więcej aniżeli ja, — on już nie jest wolnym.
Przyrzekł mi że nic nie powie.