Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

blowany; znajduje się całkiem w głębi, — będziesz w nim mogła spać i pracować nie słysząc wcale hałasów pana Piotra.
— Życzysz więc sobie, żebym przy tobie zamieszkała?
— Nie, ciociu, tobie lepiéj jest w pałacu Dietrichów; ale nie jesteś tam u siebie, a nieraz ci po wiedziałem, że pierwszy lepszy kaprys pięknėj Cezaryny, lada chwila może ci to dać uczuć. Chciałem być w tém położeniu, żebym ci mógł natychmiast ofiarować schronienie chociażby na dni kilka. Nie chcę, żeby powiedziano, że moja ciocia może opuścić fiakrem pałac który zamieszkuje, z tém przekonaniem że nie będzie wiedziała gdzie złożyć swoje pakunki, i z tém smutném uczuciem że sama zamieszka w numerze hotelu. Tu masz schronienie i swoich ludzi: dwie poświęcone kobiety i kamerdynera, który pod pretekstem kuzynostwa służyć ci będzie bardzo dobrze.
Uściskałam tego kochanego chłopaka z głębokiém rozczuleniem. Cała rodzina sprowadziła mię aż na dół, — odeszłam, przyrzekłszy że wkrótce przyjdę znowu. Ułożyliśmy, że z Pawłem widywać się będę tylko u niego w dniach wolnych od pracy. Jeżeli z jednéj strony przeraziłam się tém, że w dwudziestym czwartym roku życia ujrzałam go wciągniętego w stosunek, który z trudnością przerwać mu przyjdzie z powodu wczesnego ojcostwa, to z drugiéj strony widziałam go zasłoniętym od fantazyj Cezaryny i od zemsty mar-