Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siebie, gdyż ze wszystkich tych, co psuli tę dziewczynę tak zepsutą, on był najpobłażliwszym, najszczęśliwszym był wtedy, kiedy mógł jej oszczędzić nieprzyjemności.
— Ale z tém wszystkiém, rzekła do niego, nie przychodziemy do konkluzyi. Potrzeba jednakże żebyśmy się przestali widywać, albo żebyś pan przestał mię kochać.
— Pozwól mi pani widywać się i nie kłopocz się moją zawiedzioną namiętnością. Pokonam ją albo też potrafię uczynić ją dla pani nienatrętną.
Cezaryna zaczynała znajdować markiza zbyt łatwym. Gdyby był obmyślał swą rolę, nie odegrałby jéj lepiéj. Dostrzegłam, że ją to dziwiło i dotknęło, i że mało brakowało, żeby nie przyciągnąć go znowu do siebie za pomocą jakiéj nowéj próby przynęty. Przygotowała się była do sceny gniewu lub smutku, a znalazła prawdziwego światowca w rycerskiém i delikatném znaczeniu tego słowa. Zdawało się jéj, że ona była zwyciężona od chwili, kiedy on zwyciężonym się nie przedstawiał.
— Wyjdź teraz — powiedziałam do niéj ukradkiem — biorę na siebie dowiedzieć się, co on myśli.
Rzeczywiście wyszła, mówiąc że jest zmęczona, a rękę swego niewolnika ścisnęła dosyć zimno.
— Pozwól mi pani zostać jeszcze chwilę — rzekł do mnie p. de Rivonnière, kiedyśmy zostali sami. Powiedz mi pani imię szczęśliwego śmiertelnika....
— Nie ma tu szczęśliwego śmiertelnika — odpowiedziałam, P. Dietrich w istocie wymawiał swéj