Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

temu sprzeciwiam, i jeżeli już do tego doszła w imieniu mego siostrzeńca odmawiam.
— Ty nie możesz odmawiać w jego imieniu, bo on nic nie wie — zawołała Cezaryna; — ty nie msz prawa rozrządzać jego przyszłością nie zaradziwszy się go.
— Ja się go radzić nie będę, bo on nie powinien wiedzieć że jesteś szaloną.
— Wolisz, żeby mię za kokietkę uważał? Mógłby mię ubóstwiać, a ty chcesz żeby mną pogardzał. To ty, Paulino, szaloną się stajesz. Posłuchaj ojcze, popełniłam wczoraj zły uczynek poraz pierwszy w życiu, niech to będzie i poraz ostatni. Chciałam ukarać pana Pawła za jego pogardę względem nas, a względem mnie w szczególności. Sama się do niego przysunęłam z zamiarem przyprowadzenia go do rozpaczy, jeżeli go u nóg swoich położę. Bardzo źle zrobiłam, wiem o tém, jestem ukarana, spiekłam się przy płomieniu który zapalić chciałam; uczułam, że miłość kąsa mi serce aż do krwi, a jeżeli nie pójdę za tego człowieka, nie pokocham już, zostanę panną.
— Zostaniesz panną, pójdziesz za mąż, zrobisz wszystko co zechcesz, byle tylko nie skompromitować się! Zobaczmy, panno Nermont, dla czego miałabyś się opierać temu małżeństwu, gdyby zamiar Cezaryny stał się istotnym? To może nastąpić i co do mnie, nie sądzę żeby mogła lepszy zrobić wybór. P. Gilbert jest młody, ale cofam moje słowo, on nie jest dzieckiem. Jego dumna postawa względem nas, listy któreś mi pani po-