Przejdź do zawartości

Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do, iż zdawała się posypana pyłkiem z marmuru. Reszta członków nikła w runie wełny zapełniającem lektykę.
Żołnierze poznali w tym człowieku suffeta Hannona, który swoją ociężałością sprowadził klęskę w bitwie przegranej o wyspy Egatae, łagodne zaś postępowanie jego po zwycięstwie Hekatompylu przypisywano jedynie chciwości, gdyż sprzedał na swój rachunek wszystkich jeńców, których śmierć Rzeczpospolita nakazała.
Upatrzywszy sobie miejsce dogodne na przemowę do armji, Hannon skinął, lektyka się zatrzymała, a on wsparty przez dwuch niewolników, stanął, chwiejąc się na ziemi. Był ubrany w buty z czarnej pilśni w srebrne półksiężyce. Bandaże okręcały jak u mumji jego nogi i ciało wyglądało z pomiędzy tej pokrzyżowanej bielizny. Wielki brzuch wystawał ze szkarłatnej sukmanki osłaniającej mu biodra, fałdy tłustej szyj i spadały aż na piersi jak podgardle u wołu.
Tunika w malowane kwiaty chrzęściła pod pachą. Nosił przytem szarfę, przepaskę i szeroki płaszcz czarny o podwójnych sznurowanych rękawach. Jednakże cała świetność tego ubrania, piękny naszyjnik z niebieskich kamieni, złote sprzączki i ciężkie wiszadła przy uszach czyniły jedynie jeszcze obrzydliwszą jego potworność,
Wydawał się jak wielkie bożyszcze wykute w olbrzymim klocu, gdyż blada cera całego ciała nadawała mu pozór martwej rzeczy. Tylko nos zakrzywiony jak dziób sępa rozdymał się gwałtownie dla wciągania powietrza i maleńkie oczka z przyklejonemi rzęsami świeciły blaskiem metalicznym. W ręku niósł spatulę aloesową dla drapania swej skóry.
Dwaj heroldowie zatrąbili w srebrne rogi, ucichła wrzawa i Hannon zaczął przemawiać. Wysła-