Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/523

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieznacznie w rękaw Emmy aby dotknąć jej ramienia. Czuła na twarzy przyspieszony oddech jego. Ten człowiek stawał się jej strasznie wstrętnym.
Powstała nagle i rzekła do niego:
— Panie, ja czekam!
— Na co? podchwycił notaryusz, bledniejąc nadzwyczajnie.
— Na te pieniądze.
— Ależ...
A ulegając wybuchowi niepowściągnionej żądzy:
— A więc dobrze!..
I powlókł się ku niej na kolanach, bez względu na swój szlafrok.
— Przez litość, zostań pani! ja kocham ciebie!
I chciał ją w pół objąć.
Rumieniec oburzenia oblał twarz pani Bovary. Cofnęła się z piorunującem wejrzeniem i wykrzyknęła:
— Pan bezwstydnie korzystasz z mego położenia! Zasługuję na litość, ale nie jestem na sprzedaż!
To rzekłszy wyszła.
Notaryusz stał osłupiały, z oczyma wlepionemi w swe piękne haftowane pantofle. Był to dar mi-