Przejdź do zawartości

Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/461

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Karol oczekiwał na nią w domu; Jaskółka zawsze się spóźniała we czwartki. Nakoniec pani przyjeżdżała! Wchodząc, zaledwie pocałowała małą Bertę. Obiad nie był gotowy! mniejsza o to! nie gniewała się na kucharkę. Wszystko teraz było wolno tej dziewczynie.
Często mąż, widząc ją bledszą niż zwykle, zapytywał jej czy nie jest cierpiącą?
— Nie, odpowiadała.
— Jednak, jakaś dziwna dziś jesteś!
— Ech! to nic, to nic!
Czasem zaraz po powrocie szła do swego pokoju; Justynek, który się tam znajdował, uwijał się na palcach, zręczniejszy w usłudze od najbieglejszej pokojówki. Przynosił zapałki, stoczek, książkę, przygotowywał biały kaftanik, odsłaniał kapę z łóżka.
— Dobrze, dobrze! mówiła, idź już sobie!
Albowiem chłopak stał ze spuszczonemi rękoma, jak gdyby ujęty w nierozwikłane sieci nagłej zadumy.
Dzień piątkowy bywał okropnym; następne jeszcze były nieznośniejszymi przez niecierpliwość, z jaką Emma wyglądała powrotu swego szczęścia, — pożerana szaloną żądzą, podniecaną