Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

istoto, jak dalece fałszywem byłoby nasze położenie w przyszłości. Ja także, nie zastanowiłem się nad tem zrazu i spoczywałem w cieniu tego idealnęgo. szczęścia, jak pod drzewem mancennilowem, nie przewidując następstw...“
— Może pomyśli że przez skąpstwo się cofam... Ach! mniejsza o to zresztą! tem gorzej! raz trzeba z tem skończyć!
„Świat jest okrutnym, Emmo! Wszędzieby nas prześladował, gdziekolwiekbyśmy się udali. Byłabyś narażoną na niedyskretne pytania, na potwarz, wzgardę, może na obelgi. Tobie obelgi! O!.. A ja, który chciałbym na tronie cię posadzić! ja, który pamięć o tobie jak talizman z sobą unoszę! Sam siebie karzę wygnaniem za wszystko złe, które ci wyrządziłem. Odjeżdżam. Dokąd? Sam niewiem... jestem szalonym! Bądź zdrowa! Zachowaj wspomnienie nieszczęśliwego, który cię zgubił. Naucz twoje dziecię mego imienia, aby je w modlitwach swych powtarzało.”
Płomień dwóch świec drżał od przeciągu powietrza. Rudolf wstał, żeby zamknąć okno, a gdy znowu usiadł:
— Zdaje mi się, że będzie tego dosyć, rzekł sam do siebie. A! jeszcze jedno, z obawy żeby nowej obławy na mnie nie zrobiła.