Przejdź do zawartości

Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mówią jednak, że ma zdolności, zarzuciła oberżystka.
— Zdolności? odparł pan Homais; — on, zdolności? Chyba w swoim fachu, dodał z większym spokojem. Po chwili mówił dalej: — Jeżeli taki np. kupiec, mający rozległe stosunki, prawnik, lekarz, aptekarz, tak są zaabsorbowani, że się stają roztargnionymi, czasem nawet opryskliwymi, to pojmuję; mamy tego przykłady w historyi! Ale przynajmniej ci ludzie myślą o czemśkolwiek. Mnie samemu, ileż razy się zdarzyło szukać pióra na biurku dla napisania etykiety, kiedy je miałem zatknięte za ucho!
Jednakże pani Lefrançois wyszła na próg zobaczyć czy nie nadjeżdża Jaskółka. Wtem drgnęła i cofnęła się. Mężczyzna czarno ubrany wszedł nagle do kuchni. W pół cieniu zapadającego zmroku można było dostrzedz tylko twarz jego rumianą i atletyczną postawę.
— Czem służyć można księdzu proboszczowi? zapytała oberżystka, biorąc z komina jeden z ustawionych tam rzędem mosiężnych świeczników, może szklaneczką wiśniaku, albo kieliszkiem wina?