Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się trochę poprawisz, jeżeli w tobie jest jeszcze coś do naprawy!
— Powiem — wszystko! w śmiertelnéj trwodze chrypiał duszony.
— Czy już złagodniałeś? dobrze, zaraz się o tém przekonamy! Ale bądź posłuszny i oddaj mi nóż! powiedział Eberhard, puszczając szyję łotra, który klęcząc teraz szybko chwytał powietrze i dobrowolnie oddał broń zwycięzcy.
— Masz pan przeklęcie twardą rękę, mruknął; chyba ci jéj diabeł pożyczył!
— Strzeż się Fursch! jeżeli się jeszcze raz dostaniesz w te ręce, to już nie będą tak litościwe jak dzisiaj.
— Litościwe! dopełnił łotr śmiejąc się i powstał, bo nie zawsze chodzi o tak ważne zapytanie, jak pańskie, he, he!
— Mnie rzeczywiście zależy na tém, abym się dowiedział, gdzie jest dziecię, które przed czernastu laty....
— Z dziecka wyrosła prześliczna dziewczyna!
— Namyślże się dokładnie nad wszystkiém. Miałeś kilkoro dzieci do wychowania!
— Jakże nie namyślać się! Takie znakomite historye nie łatwo się zapominają!
— Więc powiesz mi, gdzie się znajduje dziewczyna?
— Nie pożałujesz pan znajomości zemną; to widzę na prawdę pańskie dziecko, kiedy pan tak gorliwie i nalegająco dopytujesz się, rzekł Furch a oczy zabłysły mu złowrogo i oczekująco.
— Wiesz o tém, bo już przed kilku tygodniami zaprosiłeś mnie na rozstajną drogę przy Koźléj łące!
— Ja panie Eberhard? Chyba się panu śniło! Ja pana dopiero dzisiaj miałem zaszczyt poznać!
— Przypomnij sobie tylko — myślę, że to tego wieczoru, kiedy nadaremnie przyszedłem i kiedy przedemną zabiłeś sztucznego jeźdźca Harrego.
— Teraz już wiem, co pan myślisz! Wtedy pana oszukano, panie Eberhard, — owego listu ja nie pisa-