Przejdź do zawartości

Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prędko zerwie na nogi! Wstrząsa nim. Hej, słyszysz? jest tu ojciec do zabicia.
Grim. Nie trudź się darmo. Ani piśnie.
Szwajcer oddalając się od trupa. Tak! nie ucieszył się — zdechł jak szczur. Wracajcie i powiedzcie kapitanowi, że zdechł jak szczur. Mnie już nie Obaczy. Strzela do siebie.

SCENA DRUGA.
Teatr przedstawia miejsce ostatniej sceny czwartego aktu.
Stary Moor na kamieniu siedzi. Karol naprzeciw niego. Rozbójnicy po lesie rozsypani.

Karol. Nie przychodzi! Uderza pałaszem po kamieniach, aż iskry się sypią.
Stary Moor. Przebaczenie niech będzie jego karą, moją zemstą podwojona miłość.
Karol. O nie, na rozjątrzoną duszę moją — tak być nie może! tak nie uczynię. Zbrodnię haniebną powinien zanieść ze sobą do wieczności! Inaczej na cóż mam go zabijać?
Stary Moor we łzach. O dziecię moje!
Karol Co? płaczesz nad nim? pod tą wieżą?
. Stary Moor. Miłosierdzia, o miłosierdzia! Załamując ręce. W tej chwili, w tej chwili osądzone dziecko moje!
Karol. z przestrachem. Które?
Stary Moor. Ha! Skąd to pytanie?
Karol. Nic, nic!