Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/806

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łego: umarły przemówił.
— Umarły przemówił! — powtórzyło głucho całe zgromadzenie.
— Usiłując zniszczyć ten dowód zbrodniarz zdradził się sam.
— Jest więc przyznanie się do winy prawdziwego winowajcy! — rzekł prezydujący Lamoignon. — Wyrok trybunału kryminalnego zatem może być zniesiony.
Regent, którego dławiło straszne oburzenie milczał dotychczas. Wtem nagle zawołał:
— Zabójca! Zabójca! Aresztować go!
Szybszy, niż błyskawica, Gonzaga, wyciągnął szpadę. Jednym skokiem znalazł się przed regentem i wściekłym ruchem wymierzył cios w piersi Lagardera który zachwiał się, wydając lekki okrzyk. Księżna podtrzymała go swojem ramieniem.
— Nie będziesz się cieszył zwycięstwem! — zgrzytnął przez zęby Gonzaga.
Potem odwrócił się i jak rozwścieczony byk, rzucił się na zagradzających mu drogę. Powalił na ziemię pana Bonivet, roztrącił dwóch jego gwardzistów i odpychał natarcie kilku wyciągniętych przeciw niemu szpad. I broniąc się tak, Gonzaga cofał się wciąż ku dawnemu swemu miejscu, ku portyerze. W chwili, kiedy żołnierze już już go mieli dosięgnąć nagle portyera rozchyliła się i Gonzaga zniknął po za nią w ciemnościach korytarzy. Po chwili usłyszano odgłos zatrzaskujących się drzwi.
Lagarder rozumiał manewr Gonzagi, znał to skryte wyjście, sam zeń korzystał jako gar-