Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śmiechnięty, z rękami skrzyżowanemi na piersiach, stało szesnastu groźnych zbirów; szesnaście szpad mistrzów broni nie śmiały nawet wyjrzeć z pochew!
Bo to był Lagarder!
Kokardas miał racyę, Paspoal również; obaj dali tylko słaby obraz rzeczywistości. Gdyby w najbarwniejszych kolorach malowali to ich bóstwo, jeszczeby opowiedzieli zamało.
Prawdziwe usposobienie młodości która pociąga i podbija; młodość, której nie można nabyć, ani za majątek, ani za geniusz, ani za cnoty. Uosobienie młodości w najwspanialszym rozkwicie, ze złotemi puklami jedwabistych włosów, z roszkosznym uśmiechem na purpurowych wargach, ze zwycięskim błyskiem ciemnych źrenic.
Henryk Lagarder był wzrostu nieco więcej niż średniego. Postawa wdzięczna i nadzwyczaj zwinna w ruchach — wierny typ Paryżanina, tak różniącego się od ciężkich i muskularnych jego współziomków z Północy. Szerokie białe czoło zdradzało inteligencyę i szlachetność duszy. Brwi gęste czarne, tak, jak i delikatny puszek na górnej wardze.
Artystyczny rysunek nieco pociągłej twarzy, łukowate linie brwi, grecki kształt nosa i wdzięczny wykrój ust, najlepiej świadczyły o szlachetności rodu z jakiego pochodzi. Dodajmy że wesoły uśmiech prawie nigdy nie schodził z tej pięknej twarzy. Ale czego pióro nie-