Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/596

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przypuścić szturm do buduaru! Do szturmu!

VII.
PUSTE MIEJSCE.

Pan Pejrol napróżno usiłował uspokoić rozhulanych gości. Uczuł się bezwładnym.
Aurora ledwie żywa z przerażenia, gorzko wyrzucała sobie swą ciekawość. Dona Kruz śmiała się, figlarna i nieustraszona. Takie historye nie przerażały jej wcale. Pogasiła światła w buduarze, przez wzgląd na przyjaciółkę, aby jej nikt nie mógł dojrzeć z salonu.
— Spojrzyj! — rzekła, wskazując na dziur kę od klucza we drzwiach.
Ale ciekawość Aurory całkiem minęła.
— Czy długo będziecie tak nas zaniedbywać dla tamtej panny? — wolała Cydalisa.
— Też warto! — burknęła z niezadowoleniem Fleury.
— Jakie one zazdrosne, te markizy — pomyślała głośno dona Kruz.
Aurora przyłożyło oko do dziurki w zamku.
— To markizy? — rzekła z powątpiewaniem.
Dona Kruz wzruszyła ramionami i odpowiedziała pobłażliwie.
— Nie znasz dworu.
— Dona Kruz! Dona Kruz! Chcemy Dony Kruz! — wrzeszczano w salonie.