Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/553

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

je serce. “Garbus! Garbus! Garbus!“ I śmiano się. A więc to kłamstwo, że złoto jest królem świata.
— Trzeba było pokazywać swe złoto! — zawołał Navail.
Gonzaga stał zamyślony.
— Pokazywałem — odparł garbus — ręce się wyciągały, nie aby moją uścisnąć, lecz żeby szperać w mej kieszeni. Chciałem ściągnąć do siebie przyjaciół, kochankę — sprowadziłem tylko złodziejów. Wy jeszcze się śmiejecie, a ja płakałem, płakałem krwawemi łzami. Ale płakałem tylko noc jedną. Przyjaźń, miłość, to zbytek, szaleństwo! Wszak rozkosze tego świata kupić może każdy!....
— Przyjacielu! — przerwał Gonzaga zimne i wyniośle. — Czy dowiem się w końcu, czego chcesz ode mnie? — Dochodzę do tego, ekscelencyo, — odpowiedział garbus, który raz jeszcze zmienił ton mowy. — Wyszedłem znowu z mojej kryjówki jeszcze nieśmiały, ale pamiętny. Żądza używania zapaliła się we pinie; stałem się filozofem. Chodziłem, błądziłem, badałem skąd wieje wiatr rozkoszy....
— I cóż? — zapytał Gonzaga.
— Książę panie — odrzekł garbus z ukłonem — wiatr zawiał od ciebie.

IV.
GASKOŃCZYK I NORMANDCZYK.

Było to powiedziane tonem ogromnie zabawnym. Już to garbus umiał nastrajać humo-